czwartek, 31 stycznia 2013

Dom Dziecka- zmarnowane dzieciństwo czy druga szansa?



            Zdania na temat istnienia Domów Dziecka w Polsce są podzielone. Jedni uważają, że powinno się je zamknąć, bo dzieci, które wychowują sie w nich, wychodzą stamtąd z poważnymi zaburzeniami psychicznymi i nie radzą sobie w dorosłym życiu. Inną, że są one szansą dla niechcianych i niekochanych dzieci i dają im namiastkę domu. Jak jest naprawdę wiedzą tylko opiekunowie i wychowankowie, ale ci drudzy, nawet po latach, niechętnie przyznają się, że wychowały się w takim miejscu.
 

Bliżej niż nam się wydaje

            W Sanockim Domu Dziecka im. św. Józefa przebywa obecnie trzydzieści dwoje dzieci. Jest to o dwoje więcej niż przewiduje regulamin placówki. Zdaniem dyrektor Anny Chytły, coraz więcej dzieci trafia do Domów Dziecka, bo rodzice nie są w stanie stworzyć im odpowiednich warunków. Na potwierdzenie tych słów przytacza przykład z sanockiego Domu Dziecka:
- Była taka sytuacja interwencyjna, że musieliśmy przyjąć więcej dzieci, bo nie miano co z nimi zrobić. Na razie są one u nas, do czasu zakończenia postępowania.
Zaznacza też, że smutny sens istnienia takich miejsc potwierdza liczba dzieci w Domach Dziecka, która stale wzrasta:
- Mamy pełny stan dzieci, a ciągle otrzymujemy zapytania czy mamy wolne miejsca.



Są dzieci, które nie wiedzą czym jest dom...

        W Polsce tylko ok. 3% dzieci, które wychowują się w Domach Dziecka, to sieroty. Pozostałe trafiły tam z powodu trudnej sytuacji rodzinnej, zazwyczaj alkoholizmu jednego, lub dwojga rodziców. Jak tłumaczy dyrektor Anna Chytła:
- Są u nas dzieci, które stały się sierotami lub półsierotami już podczas pobytu w placówce. Większość wychowanków to sieroty społeczne, które mają rodziców. Największym minusem tych rodzin jest problem alkoholowy i problem przemocy w rodzinie. I z tego powodu najwięcej dzieci trafia do placówki.
            Co dzieje się z dziećmi, które trafiły do Domu Dziecka? Czy mają szansę na znalezienie nowego domu i szczęśliwe dzieciństwo? Choć nie brakuje chętnych, którzy chcieliby przyjąć do siebie dziecko z Domu Dziecka, jednak przepisy prawne i biurokracja robią swoje. Jak mówi dyrektor Anna Chytła:
- Zgłaszają się osoby, które chciałyby pełnić funkcję rodziny zaprzyjaźnionej a nie rodziny  zastępczej. Ludzie ci są chętni nawiązywać powoli bezpośredni kontakt z jakimś dzieckiem lub rodzeństwem, chcą gościć dzieci w wolne dni od nauki lub w święta. My niestety musimy im  odmawiać, a szkoda, bo są dzieci, które chciałyby przynajmniej zobaczyć jak wygląda prawdziwy  dom a dzięki przepisom nie mają takiej możliwości.



Krzywdzące opinie

           O dzieciach z Domu Dziecka różnie się mówi, podobnie jak o samych Domach Dziecka. Kiedy pytam o to przechodniów, odpowiedzi są różne:
- Takie miejsca to są tylko z nazwy, tam tylko te dzieci nauczą się kraść i nic więcej. A oni za to grube pieniądze biorą- mówi pan Sławek, trzydziestoletni mieszkaniec Sanoka.
- Ja uważam, że to dobrze, że ktoś się tymi dziećmi zajął, bo co by się z nimi stało? Pod most by chyba musiały iść- mówi starsza pani, mieszkająca niedaleko Domu Dziecka, która często widzi jak dzieci wychodzą do szkoły:
- Żal mi ich, bo nic nie są winni, a od małego ich taki los spotyka.
            Jak naprawdę jest z dziećmi z Domu Dziecka? Udało mi się skontaktować z kobietą, która wychowała się w Domu Dziecka, a teraz ma już własną rodzinę. Niechętnie wraca do przeszłości, ale nie dlatego, że było jej źle w Domu Dziecka:
- Nie narzekałam. Koleżanki były w porządku, wychowawcy też. Ale nie przyznawałam się nigdy, że wychowuje się w Domu Dziecka, bo było mi wstyd, chociaż nauczyciele i znajomi ze szkoły wiedzieli. Ale to nic dobrego przyznać się, że ktoś cię nie chciał i oddał...
            Kiedy pytam, czy to prawda, że w Domach Dziecka jest wiele dzieci, które kradną, wagarują i sprawiają problemy wychowawcze, odpowiada:
- W każdej rodzinie są jakieś problemy, tylko o tym nie mówi się tyle, co o Domach Dziecka, bo tam, wiadomo, mama, tata, starają się wyjaśnić, wytłumaczyć, oduczyć. A w Domu Dziecka jedno dziecko uczy się od drugiego, a czasem robi coś złego, żeby zdobyć sympatię koleżanek, bo nie chce być samo.




Pomoc, która zaowocuje w przyszłości

           Dyrektor sanockiego Domu Dziecka, Anna Chytła, tłumaczy, że placówka stara się pomóc dzieciom w taki sposób, aby przygotować je do dorosłego, samodzielnego życia:
- Dzieci, które zaczynają wchodzić w okres dorosłości  przechodzą, na podstawie decyzji Zespołu do Spraw Okresowej Oceny Sytuacji Wychowanka, do określonej grupy usamodzielnienia. I taka grupa u nas jest. W tej chwili funkcjonuje w niej siedmiu wychowanków. Takie dzieci inaczej już funkcjonują: sami sobie robią śniadania i kolacje, sami robią zakupy, załatwiają  różne sprawy w urzędach. Uczymy ich tego, żeby, w momencie, kiedy opuszczą placówkę, mogli sobie sami poradzić.


Wysokie wymagania dla rodziców adopcyjnych

            - Znam takie przypadki, kiedy dziecko trafiało do rodziny z nadzieją , że wreszcie będzie do kogoś należało, a kiedy nie spełniało one oczekiwań lub przysparzało zbyt wiele kłopotów   oddawano je jak „towar” - mówi dyrektor Anna Chytła. Dlaczego tak się dzieje skoro nowe przepisy zakładają by więcej dzieci trafiało do rodzin zastępczych, a nie do Domów Dziecka? 


            Obecnie wymagania, jakie stawia się przyszłym rodzicom, są bardzo wysokie i zdarza się, że osoby chcące adoptować dziecko, nie spełniają ich. Z drugiej strony należy pamiętać, że na pomyłkach najczęściej cierpią dzieci, więc troska o spełnienie wszelkich przepisów przez przyszłych rodziców adopcyjnych, jest uzasadniona. W tej kwestii, jak w wielu innych, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, a starając się oceniać nie można zapominać o tym, kto jest najważniejszy w tej dyskusji.

A. Szeligowska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Akceptuję regulamin zamieszczania opinii w serwisie i wyrażam zgodę na przetwarzanie przez Redakcję „GŁOS BIESZCZADZKI” moich danych osobowych dla celów związanych z zamieszczeniem mojej opinii w serwisie.
Redakcja „GŁOS BIESZCZADZKI”, informuje że zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy z dnia 29 sierpnia 1997r. o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, a ponadto Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych oraz ich poprawiania.