Zakupy przez internet czy telefon, stały się ostatnimi czasy
bardzo popularne. W czasach, kiedy każda minuta jest cenna, są to szczególne
środki dzięki którym możemy szybko, sprawnie i wygodnie dokonać zakupu. Jednak
wśród dużej ilości plusów, znajdują się również dość znaczące minusy. Niejasny opis towaru, niewyraźne zdjęcia czy brak
odzwierciedlenia zakupionego towaru w rzeczywistości. Ten stan rzeczy sprawił,
że jako konsument mamy regulacje prawne, które gwarantuje nam w tym aspekcie
zarówno prawo europejskie jak i polskie. Okazuje się jednak, że zawsze jest
jakieś ale… zwłaszcza w Polsce.
„Prawo
na jakie się Pani powołuje dotyczy konsumentów, a nie obrotu B2B”
\„Dokonałam
zakupu przez internet, jako reprezentant organizacji społecznej. Muszę
przyznać, że nie byłam zorientowana w sferze, w której tego zakupu dokonywałam.
Mimo, że informacji w tym temacie szukałam w Internecie, jak zazwyczaj,
napotykałam się na problemy. Ostatecznie skontaktowałam się z firmą, która w
nazwie posiadała nazwę programu, którego szukałam. Pan oczywiście wydawał się
być bardzo pomocny i w ciągu niespełna 5 minut, zaproponował mi dany program.
Powiedział, że wystarczy że zapłacę proformę i programik wyląduje u mnie.”
– mówi P. Małgorzata z Leska.
Okazało się jednak, że program który kupiła za 599 zł., jest dostępny
zupełnie za darmo na pierwszej lepszej stronie. Można z nich więc do woli
korzystać.
„Wiedziałam,
że zgodnie z obowiązującym prawem jako konsument, mam 10 dni w ciągu których
bez podawania przyczyny mogę zwrócić towar zakupiony online. Byłam więc
spokojna i korzystając z przysługującego mi prawa, sporządziłam pisemne
oświadczenie o rezygnacji z zakupionego towaru, które przesłałam drogą
tradycyjną i e-mailową.”
Firma, która sprzedała usługę P. Małgorzacie z Leska
jednak czuła się zaskakująco pewnie na tym podłożu. Jeszcze drogą
elektroniczną, Pan odpowiedział, że: „prawo
na jakie się Pani powołuje dotyczy konsumentów a nie obrotu B2B”. I owszem, zgodnie z polskim prawem P.
Małgorzata, będąc reprezentantem organizacji, jednocześnie zostaje pozbawiona
praw jakim dysponuje konsument, uprzedmiatawiając się do podmiotu organizacji.
W tym przypadku więc jest to relacja występująca pomiędzy firmami, określana
często mianem „klasycznego” e-biznesu, inaczej z ang. Business to Business,
B2B.
Jeden
telefon i 1 145 zł. do zapłaty!
„Przystąpiłem
do tej umowy, tylko dlatego że wymyślono historię, abym podpisał tę umowę. Może
padły słowa w których się zgadzam, ale zostałem oszukany.” – takich
przypadków jak ten przytoczony nam przez P.
Tomasza z Sanoka, jest coraz więcej. Uzyskał on już nawet swoją nazwę
„oszustwa domenowego”. Polega on na tym, że zdobywa się bazy danych małych firm
w Polsce i nie tylko, które najczęściej mają zarejestrowaną jedną domenę ze
swoją nazwę. Następnie rezerwuje się na dwa dni wszystkie te domeny, aby potem
chronicznie poprzez nieustanne telefony z dobrze przemyślanymi chwytami
psychologicznymi, przeprowadzają atak na klienta.
„Po
tym telefonie, zorientowałem się szperając po Internecie, że firma ta jest
niegodna zaufania. W tym momencie automatycznie, wystosowałem oświadczenie
woli, jeszcze przed podaniem danych do Faktury VAT. Byłem przekonany, że
posiadam prawo rezygnacji z zakupu. Nie zostawiłem tego i te wszystkie domeny,
które tutaj są zapisane, prześledziłem kiedy były rejestrowane. W kwietniu
proszę Pani! Wtedy kiedy do mnie dzwoniono. To wszystko zostało oczywiście przesłane
do prokuratury i na policję.” – mówi
P. Tomasz z Sanoka.
Okazuje się, że kwoty są tak
niewielkie, że najczęściej nie przekraczają gaży adwokackiej. Sporo osób woli
więc zapłacić mimo wszystko, niż rozpoczynać z takimi firmami walkę. Co
ciekawie, faktura zostaje automatycznie sprzedana firmie windykacyjnej (w przypadku
P. Tomasza, usytuowanej w Dortmundzie w Niemczech). Pozwala to sukcesywnie
odepchnąć od siebie roszczenia klienta. Dodatkowo co jakiś czas powstaje nowa
foremka, która odkupuje część zorganizowaną przedsięwzięcia czyli klientów od
poprzedniczki.
„Otrzymywałem
dziwne zapytania wysłane przez moją stronę www.olsan.pl , czyli zainteresowania
moją firmą innych firm, aby wzbudzić u mnie zagrożenie przejęcia przekierowań
stron www, ewentualnych kontrahentów zainteresowanych moimi wyrobami. Z
perspektywy czasu jestem w stanie stwierdzić, że było to działanie z
PREMEDYTACJĄ, ŚWIADOME WPROWADZANIE W BŁĄD, oraz wymuszenia podjęcia działań
pod wpływem zagrożenia i emocji. Nie jest to proste jak z perspektywy czasu,
śledząc kolejne e-mail i pocztę jak dałem się podejść.”- wspomina P. Tomasz.
Co
na to URZĄD OCHRONY KONKURENCJI I KONSUMENTÓW?
W tych dwóch przypadkach zgłosiliśmy
się o opinię do Agnieszki Majchrzak, Starszego Specjalisty z Biura Prasowego
URZĘDU OCHRONY KONKURENCJI I KONSUMENTÓW, Departament Współpracy z Zagranicą i
Komunikacji Społecznej. Pani Agnieszka potwierdziła fakt, że:
„Konsument to osoba fizyczna, która dokonuje czynności
prawnej niezwiązanej bezpośrednio z prowadzoną przez siebie działalnością
gospodarczą lub zawodową. Jeśli sprzedawcą jest profesjonalista, a nabywcą
konsument, to znajdzie zastosowanie ustawa z 2002 r. o szczególnych warunkach
sprzedaży konsumenckiej. W innych przypadkach (umowy, w których obie strony są
konsumentami albo przedsiębiorcami, a także wtedy, gdy profesjonalista kupuje u
konsumenta) trzeba sięgnąć do regulacji zawartych w kodeksie cywilnym.”
Zatem w przypadku problemów z transakcją zawartą między
dwoma przedsiębiorcami, żaden z nich nie może liczyć na pomoc organizacji
konsumenckich. Dlaczego? Ponieważ osoba, która reprezentuje firmę, bądź
organizację jest postrzegana jako „profesjonalista”, i jej błędy są
rozstrzygane już dzięki odpowiednim regulacjom prawnym, zawartych w kodeksie
cywilnym. A więc pozostaje „walka w sądzie”.
Tak jak pisałam na wstępie, jako konsumenci mamy szereg regulacji prawnych, które
w tym aspekcie gwarantują nam bezpieczeństwo zakupów i ich zwrotów. Poznaliśmy
jednak owo „ALE”, za którymi kryją się sylwetki osób skrzywdzonych polskim
prawem w tym aspekcie. Co z
tym dalej robić? „Można nic nie robić i najprawdopodobniej nic się nie stanie. Będą nękać
mailami, straszyć detektywami itp. Przy czym nie robią tak naprawdę nic w
kierunku egzekucji bo nic nie otrzymuje Pan korespondencją rejestrowaną –
żądnego poleconego ani za potwierdzeniem odbioru. Bez tego ni mogą dokonać
żadnego wpisu do BiG’u czy KRD. Najlepiej wrzucić adres do spamu i komputer sam
wytnie ich korespondencję. Ale ja za ciężko muszę zapracować na te kilka
groszy, żeby oddać bez walki oszustom! Prokuratura Katowice Północ prowadzi już
sprawę – nawet składałem zeznania. Jest
już kilka setek zawiadomień.” – podsumowuje kolejny poszkodowany, P.
Jarosław z Katowic.
Małgorzata Mołczan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Akceptuję regulamin zamieszczania opinii w serwisie i wyrażam zgodę na przetwarzanie przez Redakcję „GŁOS BIESZCZADZKI” moich danych osobowych dla celów związanych z zamieszczeniem mojej opinii w serwisie.
Redakcja „GŁOS BIESZCZADZKI”, informuje że zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy z dnia 29 sierpnia 1997r. o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, a ponadto Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych oraz ich poprawiania.