czwartek, 31 stycznia 2013

INTERWENCJA: „Byłem przekonany, że jako konsument mogę zrezygnować z umowy…” – czyli transakcje przez internet i telefon

Zakupy przez internet czy telefon, stały się ostatnimi czasy bardzo popularne. W czasach, kiedy każda minuta jest cenna, są to szczególne środki dzięki którym możemy szybko, sprawnie i wygodnie dokonać zakupu. Jednak wśród dużej ilości plusów, znajdują się również dość znaczące minusy. Niejasny opis towaru, niewyraźne zdjęcia czy brak odzwierciedlenia zakupionego towaru w rzeczywistości. Ten stan rzeczy sprawił, że jako konsument mamy regulacje prawne, które gwarantuje nam w tym aspekcie zarówno prawo europejskie jak i polskie. Okazuje się jednak, że zawsze jest jakieś ale… zwłaszcza w Polsce.


„Prawo na jakie się Pani powołuje dotyczy konsumentów, a nie obrotu B2B”

\„Dokonałam zakupu przez internet, jako reprezentant organizacji społecznej. Muszę przyznać, że nie byłam zorientowana w sferze, w której tego zakupu dokonywałam. Mimo, że informacji w tym temacie szukałam w Internecie, jak zazwyczaj, napotykałam się na problemy. Ostatecznie skontaktowałam się z firmą, która w nazwie posiadała nazwę programu, którego szukałam. Pan oczywiście wydawał się być bardzo pomocny i w ciągu niespełna 5 minut, zaproponował mi dany program. Powiedział, że wystarczy że zapłacę proformę i programik wyląduje u mnie.” – mówi P. Małgorzata z Leska.
Okazało się jednak, że program  który kupiła za 599 zł., jest dostępny zupełnie za darmo na pierwszej lepszej stronie. Można z nich więc do woli korzystać.
„Wiedziałam, że zgodnie z obowiązującym prawem jako konsument, mam 10 dni w ciągu których bez podawania przyczyny mogę zwrócić towar zakupiony online. Byłam więc spokojna i korzystając z przysługującego mi prawa, sporządziłam pisemne oświadczenie o rezygnacji z zakupionego towaru, które przesłałam drogą tradycyjną i e-mailową.” 



Firma, która sprzedała usługę P. Małgorzacie  z Leska jednak czuła się zaskakująco pewnie na tym podłożu. Jeszcze drogą elektroniczną, Pan odpowiedział, że: „prawo na jakie się Pani powołuje dotyczy konsumentów a nie obrotu B2B”.  I owszem, zgodnie z polskim prawem P. Małgorzata, będąc reprezentantem organizacji, jednocześnie zostaje pozbawiona praw jakim dysponuje konsument, uprzedmiatawiając się do podmiotu organizacji. W tym przypadku więc jest to relacja występująca pomiędzy firmami, określana często mianem „klasycznego” e-biznesu, inaczej z ang. Business to Business, B2B.


Jeden telefon i 1 145 zł. do zapłaty!

„Przystąpiłem do tej umowy, tylko dlatego że wymyślono historię, abym podpisał tę umowę. Może padły słowa w których się zgadzam, ale zostałem oszukany.” – takich przypadków jak ten przytoczony nam przez P. Tomasza z Sanoka, jest coraz więcej. Uzyskał on już nawet swoją nazwę „oszustwa domenowego”. Polega on na tym, że zdobywa się bazy danych małych firm w Polsce i nie tylko, które najczęściej mają zarejestrowaną jedną domenę ze swoją nazwę. Następnie rezerwuje się na dwa dni wszystkie te domeny, aby potem chronicznie poprzez nieustanne telefony z dobrze przemyślanymi chwytami psychologicznymi, przeprowadzają atak na klienta.

„Po tym telefonie, zorientowałem się szperając po Internecie, że firma ta jest niegodna zaufania. W tym momencie automatycznie, wystosowałem oświadczenie woli, jeszcze przed podaniem danych do Faktury VAT. Byłem przekonany, że posiadam prawo rezygnacji z zakupu. Nie zostawiłem tego i te wszystkie domeny, które tutaj są zapisane, prześledziłem kiedy były rejestrowane. W kwietniu proszę Pani! Wtedy kiedy do mnie dzwoniono. To wszystko zostało oczywiście przesłane do prokuratury i na policję.” mówi P. Tomasz z Sanoka.

Okazuje się, że kwoty są tak niewielkie, że najczęściej nie przekraczają gaży adwokackiej. Sporo osób woli więc zapłacić mimo wszystko, niż rozpoczynać z takimi firmami walkę. Co ciekawie, faktura zostaje automatycznie sprzedana firmie windykacyjnej (w przypadku P. Tomasza, usytuowanej w Dortmundzie w Niemczech). Pozwala to sukcesywnie odepchnąć od siebie roszczenia klienta. Dodatkowo co jakiś czas powstaje nowa foremka, która odkupuje część zorganizowaną przedsięwzięcia czyli klientów od poprzedniczki.

„Otrzymywałem dziwne zapytania wysłane przez moją stronę www.olsan.pl , czyli zainteresowania moją firmą innych firm, aby wzbudzić u mnie zagrożenie przejęcia przekierowań stron www, ewentualnych kontrahentów zainteresowanych moimi wyrobami. Z perspektywy czasu jestem w stanie stwierdzić, że było to działanie z PREMEDYTACJĄ, ŚWIADOME WPROWADZANIE W BŁĄD, oraz wymuszenia podjęcia działań pod wpływem zagrożenia i emocji. Nie jest to proste jak z perspektywy czasu, śledząc kolejne e-mail i pocztę jak dałem się podejść.”- wspomina P. Tomasz.


Co na to URZĄD OCHRONY KONKURENCJI I KONSUMENTÓW?

W tych dwóch przypadkach zgłosiliśmy się o opinię do Agnieszki Majchrzak, Starszego Specjalisty z Biura Prasowego URZĘDU OCHRONY KONKURENCJI I KONSUMENTÓW, Departament Współpracy z Zagranicą i Komunikacji Społecznej. Pani Agnieszka potwierdziła fakt, że:
„Konsument to osoba fizyczna, która dokonuje czynności prawnej niezwiązanej bezpośrednio z prowadzoną przez siebie działalnością gospodarczą lub zawodową. Jeśli sprzedawcą jest profesjonalista, a nabywcą konsument, to znajdzie zastosowanie ustawa z 2002 r. o szczególnych warunkach sprzedaży konsumenckiej. W innych przypadkach (umowy, w których obie strony są konsumentami albo przedsiębiorcami, a także wtedy, gdy profesjonalista kupuje u konsumenta) trzeba sięgnąć do regulacji zawartych w kodeksie cywilnym.”

Zatem w przypadku problemów z transakcją zawartą między dwoma przedsiębiorcami, żaden z nich nie może liczyć na pomoc organizacji konsumenckich. Dlaczego? Ponieważ osoba, która reprezentuje firmę, bądź organizację jest postrzegana jako „profesjonalista”, i jej błędy są rozstrzygane już dzięki odpowiednim regulacjom prawnym, zawartych w kodeksie cywilnym. A więc pozostaje „walka w sądzie”.


Tak jak pisałam na wstępie, jako konsumenci mamy szereg regulacji prawnych, które w tym aspekcie gwarantują nam bezpieczeństwo zakupów i ich zwrotów. Poznaliśmy jednak owo „ALE”, za którymi kryją się sylwetki osób skrzywdzonych polskim prawem w tym aspekcie. Co z tym dalej robić? „Można nic nie robić i najprawdopodobniej nic się nie stanie. Będą nękać mailami, straszyć detektywami itp. Przy czym nie robią tak naprawdę nic w kierunku egzekucji bo nic nie otrzymuje Pan korespondencją rejestrowaną – żądnego poleconego ani za potwierdzeniem odbioru. Bez tego ni mogą dokonać żadnego wpisu do BiG’u czy KRD. Najlepiej wrzucić adres do spamu i komputer sam wytnie ich korespondencję. Ale ja za ciężko muszę zapracować na te kilka groszy, żeby oddać bez walki oszustom! Prokuratura Katowice Północ prowadzi już sprawę – nawet składałem zeznania.  Jest już kilka setek zawiadomień.” – podsumowuje kolejny poszkodowany, P. Jarosław z Katowic.

Małgorzata Mołczan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Akceptuję regulamin zamieszczania opinii w serwisie i wyrażam zgodę na przetwarzanie przez Redakcję „GŁOS BIESZCZADZKI” moich danych osobowych dla celów związanych z zamieszczeniem mojej opinii w serwisie.
Redakcja „GŁOS BIESZCZADZKI”, informuje że zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy z dnia 29 sierpnia 1997r. o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, a ponadto Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych oraz ich poprawiania.