środa, 30 stycznia 2013

Jak wygląda praca społeczna? Czyli „DIETY” naszych, bieszczadzkich radnych

 Kryzys ekonomiczny o którym tak zewsząd głośno, co ciekawe nigdy jeszcze w historii nie dotknął bezpośrednio polityków. Nikogo nie dziwi więc fakt, że w zeszłorocznych wyborach o jeden mandat radnego walczyło średnio, aż pięciu kandydatów. „Diety”, które zgodnie z terminologią administracyjną, mają zrekompensować ewentualnie utracone zarobki w miejscu pracy, z powodu udziału w pracach rady, niejednokrotnie przybierają wartość dobrej pensji. Żeby było ciekawiej wysokość takiej „diety” radnego, ustala dla samych siebie właśnie rada. Gazeta FAKT, podaje że w roku ubiegłym wydaliśmy co najmniej 700 000 000 zł., na ów rodzaj rekompensaty dla radnego. Naszedł czas, aby przyjrzeć się jak wydawane są NASZE, PUBLICZNE pieniądze, w Bieszczadach, gdzie zarobki są najniższe w całym kraju.

W tym wydaniu „Pulsu Bieszczadów”, rozpoczynamy cykl bliższego wglądu na tak zwane „diety” radnych reprezentujących powiat i gminy w Bieszczadach. Czytelników zainteresowanych szczegółami zapraszamy kolejno na strony: www.powiat-leski.pl i www.lesko.pl, z których to zaczerpnęliśmy informacje z ogólnie dostępnych oświadczeń majątkowych. 



Tabele ukazują diety w tym dochody Starosty Powiatu i Burmistrza za okres od stycznia do grudnia 2010 roku. Widzimy jak druzgocące są to kwoty. Starostwo wydaje na ten cel 139 747 zł., natomiast Urząd Miasta i Gminy Lesko nawet więcej bo aż 181 048,30 zł. W tym najwyższa dieta w radnego w Starostwie, to kwota 10 708,20 – musi to być jakiś naprawdę zasłużony radny, bądź radna … Te niskie diety w kwocie 584, są spowodowane innymi dochodami, które jak widać w tabeli, są wystarczająco wysokie. Co do danych w Urzędzie Gminy i Miasta Lesko, mieliśmy problem z wykazem świadczeń majątkowych za początek kadencji 2010, Pani Burmistrz, Barbary Jankiewicz. Ostatecznie pojawiły się one w Biuletynie Informacji Publicznej i jak widać wysokość wynagrodzenia dla Pani Burmistrz jest niebagatelna, bo wynosi aż 151 260,31! Doliczając ZUS i pozostałe opłaty, uzyskujemy blisko 200 000 zł rocznie.

W związku z tym, że większość członków rady ma albo własne firmy, albo jak sami mówią „nienormowany czas pracy”, to zasadność tak wysokich „diet”, zupełnie traci sens. Idąc jednak tym tokiem myślenia, czy diety nie powinny należeć się raczej firmom, które przecież ponoszą straty przez wzgląd na brak jednego z pracowników? Czy nie jest tak, że ci ludzie sami zdecydowali się na poświęcenie swojego czasu dla dobra swoich miast i gmin? Pełnienia tak zaszczytnej funkcji, jaką jest służenie społeczeństwu? Czy wszyscy już zapomnieli o czasach, kiedy „dieta” była jedynie nieznaczącą, symboliczną opłatą za społecznie poświęcony czas?

Jeden z radnych, w swoim oświadczeniu majątkowym, dietę w kwocie ok. 6 000 nazwał kwotą za pełnienia obowiązków obywatelskich i społecznych. Czyż nie brzmi to pięknie? Niestety praktyka, zupełnie zaprzecza tym górnolotnym hasłom.

W kolejnym numerze:
Gmina Solina i Gmina Olszanica

Małgorzata Mołczan



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Akceptuję regulamin zamieszczania opinii w serwisie i wyrażam zgodę na przetwarzanie przez Redakcję „GŁOS BIESZCZADZKI” moich danych osobowych dla celów związanych z zamieszczeniem mojej opinii w serwisie.
Redakcja „GŁOS BIESZCZADZKI”, informuje że zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy z dnia 29 sierpnia 1997r. o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, a ponadto Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych oraz ich poprawiania.