Kryzys
ekonomiczny o którym tak zewsząd głośno, co ciekawe nigdy jeszcze w historii
nie dotknął bezpośrednio polityków. Nikogo nie dziwi więc fakt, że w zeszłorocznych
wyborach o jeden mandat radnego walczyło średnio, aż pięciu kandydatów. „Diety”, które zgodnie z terminologią
administracyjną, mają zrekompensować ewentualnie utracone zarobki w miejscu
pracy, z powodu udziału w pracach rady, niejednokrotnie przybierają wartość
dobrej pensji. Żeby było ciekawiej wysokość takiej „diety” radnego, ustala dla samych siebie właśnie rada. Gazeta
FAKT, podaje że w roku ubiegłym wydaliśmy co najmniej 700 000 000 zł., na
ów rodzaj rekompensaty dla radnego. Naszedł czas, aby przyjrzeć się jak wydawane
są NASZE, PUBLICZNE pieniądze, w Bieszczadach, gdzie zarobki są najniższe w
całym kraju.
W tym wydaniu „Pulsu Bieszczadów”, rozpoczynamy cykl
bliższego wglądu na tak zwane „diety”
radnych reprezentujących powiat i gminy w Bieszczadach. Czytelników zainteresowanych
szczegółami zapraszamy kolejno na strony: www.powiat-leski.pl
i www.lesko.pl, z których to zaczerpnęliśmy
informacje z ogólnie dostępnych oświadczeń majątkowych.
Tabele ukazują diety w tym dochody Starosty Powiatu i Burmistrza za okres od stycznia do grudnia 2010
roku. Widzimy jak druzgocące są to kwoty. Starostwo wydaje na ten cel 139 747 zł., natomiast Urząd
Miasta i Gminy Lesko nawet więcej bo aż 181 048,30
zł. W tym najwyższa dieta w radnego
w Starostwie, to kwota 10 708,20
– musi to być jakiś naprawdę zasłużony radny, bądź radna … Te niskie diety w
kwocie 584, są spowodowane innymi
dochodami, które jak widać w tabeli, są wystarczająco wysokie. Co do danych w
Urzędzie Gminy i Miasta Lesko, mieliśmy problem z wykazem świadczeń majątkowych
za początek kadencji 2010, Pani
Burmistrz, Barbary Jankiewicz. Ostatecznie pojawiły się one w Biuletynie
Informacji Publicznej i jak widać wysokość wynagrodzenia dla Pani Burmistrz
jest niebagatelna, bo wynosi aż 151 260,31!
Doliczając ZUS i pozostałe opłaty, uzyskujemy blisko 200 000 zł rocznie.
W związku z tym, że większość
członków rady ma albo własne firmy, albo jak sami mówią „nienormowany czas
pracy”, to zasadność tak wysokich „diet”,
zupełnie traci sens. Idąc jednak tym tokiem myślenia, czy diety nie powinny
należeć się raczej firmom, które przecież ponoszą straty przez wzgląd na brak
jednego z pracowników? Czy nie jest tak, że ci ludzie sami zdecydowali się na poświęcenie
swojego czasu dla dobra swoich miast i gmin? Pełnienia tak zaszczytnej funkcji,
jaką jest służenie społeczeństwu? Czy wszyscy już zapomnieli o czasach, kiedy
„dieta” była jedynie nieznaczącą, symboliczną opłatą za społecznie poświęcony
czas?
Jeden z radnych, w swoim
oświadczeniu majątkowym, dietę w kwocie ok. 6 000 nazwał kwotą za pełnienia obowiązków obywatelskich
i społecznych. Czyż nie brzmi to pięknie? Niestety praktyka, zupełnie
zaprzecza tym górnolotnym hasłom.
W kolejnym
numerze:
Gmina Solina
i Gmina Olszanica
Małgorzata
Mołczan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Akceptuję regulamin zamieszczania opinii w serwisie i wyrażam zgodę na przetwarzanie przez Redakcję „GŁOS BIESZCZADZKI” moich danych osobowych dla celów związanych z zamieszczeniem mojej opinii w serwisie.
Redakcja „GŁOS BIESZCZADZKI”, informuje że zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy z dnia 29 sierpnia 1997r. o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, a ponadto Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych oraz ich poprawiania.