środa, 30 stycznia 2013

PO CZTERECH KILOMETRACH SAMO [SIĘ] OCZYŚCI – kolejna odsłona Wywiad z byłym prezesem Gminnego Zakładu Komunalnego w Polańczyku, Andrzejem Szalem




W roku 2010 w Werlasie nie wywieziono zanieczyszczeń płynnych w ogóle! Rok później w tej samej miejscowości zostało wywiezionych 5 m3 ścieków! Dodajmy, że Werlas liczy 99 mieszkańców, plus turyści licznie tam przebywających. Natomiast w tym roku nie wywieziono jeszcze żadnych zanieczyszczeń z Górzanki, Zawozu, Werlasu i Rybnego. W ubiegłym roku, z wodociągów gminnych pobrano 27 787 m3 wody, natomiast 2 282 m3 to ilość wywiezionych ścieków! Co dzieję się z resztą?!

Zapewne pamiętają Państwo pierwsze wydanie „Pulsu Bieszczadów”, w którym to dotknęliśmy problemu zanieczyszczenia wód Zalewu Solińskiego, pod znamiennym już tytułem słów wypowiedzianych przez Wójta Zbigniewa Sawińskiego, podczas Debaty z 2010 roku: „Po czterech kilometrach samo oczyści”. Poprosiliśmy wówczas Prezesa Gminnego Zakładu Komunalnego w Polańczyku, Tadeusza Jankowskiego o dane dotyczące ilości wywiezionych ścieków oraz pobranej wody z wodociągów miejscowości z terenu gminy Solina od 2010 do kwietnia bieżącego roku, celem uzupełnienia danych w materiale. Nie dostaliśmy niestety odpowiedzi w tej sprawie, co zmusiło nas o wystosowanie kolejnego pisma z ponagleniem jak również poinformowaniem o konsekwencjach prawnych wynikających z braku takowej odpowiedzi. Ostatecznie Pan Tadeusz Jankowski przekazał naszej redakcji dane o które prosiliśmy, a które po części poznali Państwo na wstępie.

Obraz jaki jawi się poprzez otrzymane dane jest wręcz katastrofalny. Ogółem w okresie dwóch lat i czterech miesięcy odebrano z terenu Gminy Solina 4090 m3 ścieków. To jest o połowę mniej niż pobór wody przez jedną miejscowość w ciągu roku. Są miejscowości, do których beczkowóz nie dociera w ogóle lub odbiera 5 lub 10 m3 ścieków w ciągu roku!

W tym temacie, podjęliśmy rozmowę z byłym prezesem Gminnego Zakładu Komunalnego w Polańczyku, Andrzejem Szalem, który pełnił tę funkcję w latach 1999 – 2006 i bardzo chętnie podzielił się z nami sowimi spostrzeżeniami w tym temacie.

Puls Bieszczadów: Co dzieje się ze ściekami, które wytwarzają gospodarstwa domowe, a które nie są odbierane przez oczyszczalnię ścieków?

Andrzej Szal: To zależy od tego jak bardzo pomysłowy i przedsiębiorczy jest gospodarz. Jeśli brakuje mu 
inwencji i wypuszcza ścieki bezpośrednio do rowu lub potoku, w dość szybkim tempie spływają w dół. Jeśli akurat są opady deszczu, to proces ten trwa zaledwie kilka dni zanim spłynął do Zbiornika Solińskiego lub Myczkowieckiego. Jeśli natomiast na posesji jest szambo bez dna, wówczas ścieki dostają się do wód gruntowych zatruwając okoliczny teren wraz z lokalnymi ujęciami wody. Część zostaje w okolicy na długie lata, a część wraz z wodami gruntowymi spływa do zalewu.

Puls Bieszczadów: Czy jest to problem ogólny, czy dotyczy tylko Gminy Solina?

Andrzej Szal: Myślę, że jeszcze daleka droga zanim problem zostanie uregulowany w skali kraju. Jednak my jesteśmy w sytuacji szczególnej. Wszędzie tam, gdzie ścieki spływają do rowów i potoków, w konsekwencji spływają do rzek i dalej do Bałtyku. My, dzięki zaporom w Solinie i Myczkowcach zatrzymujemy je u siebie, zatruwając zbiornik wody pitnej jakim jest Zalew Soliński. Zdajemy się nie pamiętać, że nasze jeziora to magnes dla turystów. Zatruwając je podcinamy gałąź na której siedzimy.

Puls Bieszczadów: Kto wobec tego odpowiada za taki stan rzeczy?

Andrzej Szal: Dobre pytanie, jednak najbardziej uczciwą odpowiedzią będzie chyba, że każdy z osobna mieszkaniec tej Gminy. Jako społeczeństwo przegrywamy z demokracją. Nie mamy instrumentów aby wymusić na Radzie Gminy, by przyjęła proekologiczny kierunek działania. Nie potrafimy jako Gmina zadbać o swój własny interes. Mieszkam tutaj 17 lat. Obserwowałem rozwój gospodarstw agroturystycznych. Byłem świadkiem reelektryfikacji poszczególnych miejscowości, budowy nowych ujęć wody i sieci wodociągowych. Natomiast problem gospodarki ściekowej zawsze był spychany na plan dalszy. Pewnie dlatego, że jest on najtrudniejszy i najbardziej kosztowny. Poza tym nie bez znaczenia jest fakt braku świadomości ekologicznej mieszkańców. Każdy kto przyjmuje w swoich gospodarstwach turystów, zdaje sobie sprawę, że musi zapewnić bieżącą wodę. Natomiast nikt nie martwi się o to, co dzieje się ze ściekami.
Ostatnie wybory samorządowe pokazały, że ponad połowa społeczeństwa nie chce zmieniać istniejącego stanu rzeczy.

Puls Bieszczadów: Dlaczego tak się dzieje?

Andrzej Szal: Mechanizm jest prosty. Obecny wójt w trakcie kampanii wyborczej dokładnie wytłumaczył o co chodzi: „Brak programów pomocowych dla miejscowości takich jak nasze. Nie ma też dotacji uwzględniających turystów. Dlatego tak mało robi się w temacie.”
Moim zdaniem jest to tylko pół prawdy. Po pierwsze należy powiedzieć uczciwie społeczeństwu, że takich programów uwzględniających sezonowy najazd turystów nie będzie. Przyczyna jest prosta. Turysta czy kuracjusz jest dotowany w miejscu swojego zamieszkania. Nie może więc być dodatkowo dotowany u nas. My jednak zarabiamy na turystach i musimy część zarobionych pieniędzy przeznaczyć na budowę systemu oczyszczania ścieków. To zaś oznacza podejmowanie niepopularnych decyzji i brak pieniędzy na inne rzeczy np. drogi dojazdowe do pól czy świetlice wiejskie.

Puls Bieszczadów: Kto wobec powyższego może coś zrobić, by zmienić ten stan rzeczy?

Andrzej Szal: Jedynym organem mającym realny wpływ na lokalną rzeczywistość jest Rada Gminy. To 
rada, jako organ uchwałodawczy decyduje, na co Wójt Gminy wydaje pieniądze.

Puls Bieszczadów: Na sesjach Rady Gminy jednak, odnosi się zupełnie inne wrażenie...

Andrzej Szal: To tylko wrażenie. Każda uchwała jest dyskutowana, każdy ma prawo użyć argumentów. Na końcu jednak jest głosowanie. Wójt nie ma głosu w radzie. Ostatecznie to radni podejmują decyzję. I za te decyzje nie ponoszą odpowiedzialności. Zostaną rozliczeni dopiero przy następnych wyborach.
Ale nie w tym jest problem. Głównym problemem jest to, że w dalszym ciągu nie ma spójnej koncepcji ani harmonogramu realizacji budowy systemu. Zapewnienie odbioru nieczystości jest zadaniem własnym gminy, które realizowane jest w sposób „od pomysłu do pomysłu”. Przykładem takiego nieprzemyślanego działania jest Solina. Najpierw był pomysł budowy oczyszczalni ścieków, o konkretnych parametrach. Kolejnym pomysłem jest podłączenie do niej miejscowości Bóbrka i Myczków. W wyniku takiego działania nastąpiła konieczność rozbudowy nowej oczyszczalni. Tak więc „para poszła w gwizdek”. Gdyby temat był przemyślany od początku, nie zajmowalibyśmy się nim teraz. A koszty całego przedsięwzięcia byłyby niższe.
Kolejna sprawa to budowa oczyszczalni w Wołkowyi. Oczyszczalnia już jest, ale sieci nie ma. Znów pomysł, który nie wpisał się w równoległe działania.
Grozą napawa fakt, że radni akceptują kolejne pomysły bez sprawdzenia, czy są dobre.

Puls Bieszczadów: Bo przecież kto jak nie Radni, mają nasz głos przy podejmowaniu decyzji..

Andrzej Szal: Moim zdaniem, każdy radny powinien przypomnieć sobie program komitetu wyborczego z którego startował i wygrał wybory. Z tego co pamiętam to w każdym z nich, jednym z priorytetów było środowisko. Tak więc wypracowanie wspólnego stanowiska i konkretnego programu nie powinno stanowić problemu. Oczywiście nie da się tego zrobić bez udziału fachowców, ale to już szczegóły.

Puls Bieszczadów: Co, jeśli wójt będzie kontynuował politykę dróg dojazdowych, świetlic wiejskich i przepustów?

Andrzej Szal: Jeśli przekona radę, to tak będzie. Wójt jest organem wykonawczym i musi wykonywać postanowienia rady.

Puls Bieszczadów: Czy sądzi Pan, że Gmina poradzi sobie z unormowaniem gospodarki ściekowej?

Andrzej Szal: Jestem sceptykiem.  W tej kadencji niewiele się zmieni. Brak pomysłów na konkretne działania. Wójt nie przedstawił społeczeństwu koncepcji budowy infrastruktury, a radni sami nie chcą podjąć się walki z tematem. Udają, że problemu nie ma.
Gminny Zakład Komunalny posiada tylko jeden wóz asenizacyjny, a zakup kolejnych mija się z celem, bo oczyszczalnie nie są przystosowane do odbioru zbyt dużej ilości ścieków dowożonych. Ponadto, brak zachęty np. w postaci dopłat do transportu nie sprzyja rozwojowi tego sposobu usuwania nieczystości.
Jedynym sposobem rozwiązania problemu jest budowa oczyszczalni ścieków i sieci kanalizacyjnych.
Wciąż nie ma polityki informacyjnej, więc nie należy oczekiwać jakiejś szczególnej aktywności społecznej. A jedynym ciałem, które może wymusić na organach samorządowych jakąkolwiek aktywność jesteśmy MY – SPOŁECZEŃSTWO.

Z OSTATNIEJ CHWILI: Dostaliśmy informację, od jednego z mieszkańców Zawozu o obecności bakterii coli, w studni głębinowej. Opinię w tej kwestii wydała firma SGS EKO-PROJEKT SP. Z O.O. NALEŻY DO MIĘDZYNARODOWEJ GRUPY SGS, ŚWIATOWEGO LIDERA W DZIEDZINIE INSPEKCJI, WERYFIKACJI, BADAŃ I CERTYFIKACJI, ŚWIADCZONE PRZEZ NAS KOMPLEKSOWE USŁUGI SĄ INTEGRALNĄ CZĘŚCIĄ BRANŻY OCHRONY ŚRODOWISKA SGS.
Ten stan rzeczy, może mieć miejsce w sąsiednich gospodarstwach, a nawet miejscowościach.


tekst: Małgorzata Mołczan,
 Jacek Makulski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Akceptuję regulamin zamieszczania opinii w serwisie i wyrażam zgodę na przetwarzanie przez Redakcję „GŁOS BIESZCZADZKI” moich danych osobowych dla celów związanych z zamieszczeniem mojej opinii w serwisie.
Redakcja „GŁOS BIESZCZADZKI”, informuje że zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy z dnia 29 sierpnia 1997r. o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, a ponadto Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych oraz ich poprawiania.