Dobrowolnie
przyrzekam pod słowem honoru, że póki zdrów będę, na każde wezwanie Naczelnika
lub Jego Zastępcy – bez względu na porę roku, dnia i stan pogody – stawię się w
oznaczonym miejscu i godzinie i udam się w góry celem niesienia pomocy ludziom
jej potrzebującym- tak
zaczyna się formuła przyrzeczenia ratowniczego, składana przez wszystkich
ratowników GOPR-u. Zgodnie też z jego treścią, w trakcie 24-godzinnych dyżurów,
które pełnią w stacjach ratunkowych, winni być przygotowani do przeprowadzania
akcji ratunkowych, czasem w trudnych warunkach i w niebezpiecznych okolicach.
„Buty zawraty, skarpety wełniane i pumpy”
Historia
Bieszczadzkiej Grupy GOPR sięga lat 60-tych, kiedy to turysta Karol Dziuban, otrzymał od Zarządu
Głównego GOPR zadanie zorganizowania Grupy Bieszczadzkiej. Było to związane z
rosnącą liczbą turystów, którzy odwiedzali Bieszczady. W niedługo potem odbyło
się pierwsze zebranie nowej grupy, które doprowadziło do powstania dyżurek w Ustrzykach
Górnych, Wetlinie, Cisnej i Dukli. Obecnie Bieszczadzka Grupa GOPR to historia
wielu akcji ratowniczych i szkoleniowych.
Ratowników GOPR można dziś
łatwo rozpoznać dzięki charakterystycznym czerwonym, lub czerwono-niebieskim
strojom z owalnym symbolem z błękitnym krzyżem pośrodku. Na prawym ramieniu
mają też poziomy, okalający biało- niebiesko-biały pas. Poruszają się quadami
lub w okresie zimowym, akią- czyli specjalnym urządzeniem przeznaczonym do
przewozu poszkodowanych.
Obecnie
ratownicy GOPR mają do dyspozycji nowoczesny sprzęt do przeprowadzania akcji
ratowniczych na ziemi i z powietrza. Nie zawsze jednak tak było. Jak wspomina Roman Brodzicki, starszy ratownik
górski, obecnie w stanie pozasłużbowym:
- Kiedy rozpoczynałem pracę w GOPR, czyli 48
lat temu, w latach 60-tych, wówczas do wyposażenia ratownika należały: buty
zawraty, skarpety wełniane i pumpy. Wówczas należeliśmy jeszcze do PTTK.
Wspomina też
urządzenia, z których korzystali ratownicy górscy kilkadziesiąt lat temu:
- Jednym z takich urządzeń był bambus. Posiadał
on siatkę, w którą zawijało się osobę poszkodowaną i w taki sposób dwóch
ratowników niosło ją. Ale liny, z których zbudowany jest bambus, uciskały i
powodowały, że osoba poszkodowana odczuwała każdy ruch. Taki transport trwał
czasem nawet kilka godzin, np. kiedy trzeba było przetransportować kogoś z
Halicza do Ustrzyk Górnych to trwało to nawet 8/5 godzin. Proszę więc sobie wyobrazić
jak czuła się osoba poszkodowana i ci, którzy ją nieśli.
Obecnie
wyposażenie ratowników górskich wygląda inaczej - „Obecnie używa
się m.in. francuskich noszy, które służą do transportu w terenie zalesionym.
Obecnie ratownicy posiadają też specjalistyczny sprzęt do przeprowadzania akcji
z powietrza: jest to pętla osobowa i radiotelefon. Kiedy helikopter nie może
wylądować ratownik zjeżdża i wyciąga osobę poszkodowaną”.
Powstaje
nowa dyżurka GOPR-u w Welitnie
Współczesna historia bieszczadzkiej
Grupy GOPR to nie tylko nowy sprzęt, jaki mają do dyspozycji ratownicy górscy,
ale też bezpieczniejsze szlaki turystyczne i nowe dyżurki. Jedna z nich
powstanie w Wetlinie- malowniczej wiosce otoczonej pasmami górskimi Jawornika. Wniosek
w tej sprawie został przedstawiony na sesji Rady Gminy Cisna we wrześniu tego
roku.
Na potrzeby nowej dyżurki gmina
przekazała w darowiźnie nieruchomość na rzecz Bieszczadzkiej Grupy GOPR. Wniosek
został rozpatrzony także przez Podkarpacki Urząd Wojewódzki. Jak wyjaśniła wójt gminy Cisna- Renata Szczepańska:
- Zderzają się sprzeczne ze sobą przepisy: ustawa
o gospodarce nieruchomościami zabrania darowizn, a ustawa o bezpieczeństwie i
ratownictwie, pozwala na ich przyjmowanie.
Akt notarialny
zakłada, że w ciągu trzech lat w Wetlinie ma powstać nowa dyżurka- jeśli
warunek ten nie zostanie spełniony działka "wróci" do gminy.
Jak
wygląda dzień pracy w dyżurce?
Nowa dyżurka będzie dostępna dla
ratowników GOPR, którzy stąd będą m.in. wyruszać na wyciąg, a na miejscu służyć
pomocą turystom. Jak wyjaśnia jeden z
lokalnych ratowników górskich:
- Obecnie turyści mogą korzystać jeszcze ze
starej dyżurki, gdzie mogą np. przenocować. W Wetlinie powstaje już jednak nowa
dyżurka.
Dzień pracy ratownika górskiego
Bieszczadzkiej Grupy GOPR zaczyna się wcześnie, a dyżur trwa całą dobę. Latem
ratownicy jeżdżą na stacje ratownicze, sprawdzają warunki atmosferyczne,
odbywają patrole, a swoje spostrzeżenia zapisują w księgach.
Dyżurka na Połoninie Wetlińskiej
działa od 1963 r. Jak wyjaśnia jeden z
ratowników:
- Pełnimy dyżury, podczas których np.
informujemy turystów o tym jaka jest temperatura w górach i czy można
bezpiecznie udać się na szlak.
Obecna dyżurka Bieszczadzkiej Grupy GOPR znajduje się w
Wetlinie, na terenie połoniny wetlińskiej. Jest to jedno z najczęściej
odwiedzanych pasm górskich w Bieszczadach. Większa część masywu znajduje się na
obszarze Bieszczadzkiego Parku Narodowego i jest pokryta typowymi, bieszczadzkimi
połoninami. Tu znajduje się najwyżej położone bieszczadzkie schronisko.
Schronisko i dyżurka GOPR na
Połoninie Wetlińskiej to jedno z najciekawszych miejsc w Bieszczadach.
Charakterystyczny budynek, ze spadzistym dachem i wykonany w części z
kamieni, pięknie prezentuje się zarówno
zimą, jak i latem.
To
nie są "kapuściane góry"!
Bieszczady przez wielu nazywane są
ironicznie "kapuścianymi górami". Ratownicy ostrzegają jednak przed
tak błachym podejściem:
- Wielu turystów, kiedy widzi z dołu góry, a
przede wszystkim zielone wzgórza myśli sobie, że nie ma w nich nic
niebezpiecznego. To błąd!
Dlatego ososby, które wybierają się
w góry, mogą wcześniej skontaktować się z bazą ratowniczą i zapytać np. o
warunki w górach. Jedno z takich miejsc to Centrum Informacji Turystycznej,
które istnieje od trzech lat w Wetlinie i działa w sezonie letnim. Centrum
posiada własną pieczęć i prowadzi
książki wyjść, które w przypadku sytuacji alarmowych, mogą być pomocne dla
ratowników GOPR.
Miejsca takie jak Wetlina, jak
wyjaśniają ratownicy, dopiero zdobywają popularność. To wszystko dzięki
atrakcyjniejszej bazie rozrywkowo-wypoczynkowej na terenie Ciśniańsko-
Wetlińskiego Parku Krajobrazowego. Jest to atrakcją dla turystów, których coraz
więcej decyduje się na przejście jedynym wysokogórskim szlakiem w Bieszczadach.
I choć trzeba poświęcić na to prawie godzinę, a dochodząc do celu ma się
wrażenie, że serce zaraz wyskoczy nam z piersi- warto. Widok z góry jest
bezcenny!
A. Szeligowska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Akceptuję regulamin zamieszczania opinii w serwisie i wyrażam zgodę na przetwarzanie przez Redakcję „GŁOS BIESZCZADZKI” moich danych osobowych dla celów związanych z zamieszczeniem mojej opinii w serwisie.
Redakcja „GŁOS BIESZCZADZKI”, informuje że zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy z dnia 29 sierpnia 1997r. o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, a ponadto Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych oraz ich poprawiania.