czwartek, 31 stycznia 2013

Ratownicy w czerwonych polarach – czyli nasz bieszczadzki GOPR




 Dobrowolnie przyrzekam pod słowem honoru, że póki zdrów będę, na każde wezwanie Naczelnika lub Jego Zastępcy – bez względu na porę roku, dnia i stan pogody – stawię się w oznaczonym miejscu i godzinie i udam się w góry celem niesienia pomocy ludziom jej potrzebującym- tak zaczyna się formuła przyrzeczenia ratowniczego, składana przez wszystkich ratowników GOPR-u. Zgodnie też z jego treścią, w trakcie 24-godzinnych dyżurów, które pełnią w stacjach ratunkowych, winni być przygotowani do przeprowadzania akcji ratunkowych, czasem w trudnych warunkach i w niebezpiecznych okolicach.


„Buty zawraty, skarpety wełniane i pumpy”


            Historia Bieszczadzkiej Grupy GOPR sięga lat 60-tych, kiedy to turysta Karol Dziuban, otrzymał od Zarządu Głównego GOPR zadanie zorganizowania Grupy Bieszczadzkiej. Było to związane z rosnącą liczbą turystów, którzy odwiedzali Bieszczady. W niedługo potem odbyło się pierwsze zebranie nowej grupy, które doprowadziło do powstania dyżurek w Ustrzykach Górnych, Wetlinie, Cisnej i Dukli. Obecnie Bieszczadzka Grupa GOPR to historia wielu akcji ratowniczych i szkoleniowych.
            Ratowników GOPR można dziś łatwo rozpoznać dzięki charakterystycznym czerwonym, lub czerwono-niebieskim strojom z owalnym symbolem z błękitnym krzyżem pośrodku. Na prawym ramieniu mają też poziomy, okalający biało- niebiesko-biały pas. Poruszają się quadami lub w okresie zimowym, akią- czyli specjalnym urządzeniem przeznaczonym do przewozu poszkodowanych.
                Obecnie ratownicy GOPR mają do dyspozycji nowoczesny sprzęt do przeprowadzania akcji ratowniczych na ziemi i z powietrza. Nie zawsze jednak tak było. Jak wspomina Roman Brodzicki, starszy ratownik górski, obecnie w stanie pozasłużbowym:
- Kiedy rozpoczynałem pracę w GOPR, czyli 48 lat temu, w latach 60-tych, wówczas do wyposażenia ratownika należały: buty zawraty, skarpety wełniane i pumpy. Wówczas należeliśmy jeszcze do PTTK.
Wspomina też urządzenia, z których korzystali ratownicy górscy kilkadziesiąt lat temu:
- Jednym z takich urządzeń był bambus. Posiadał on siatkę, w którą zawijało się osobę poszkodowaną i w taki sposób dwóch ratowników niosło ją. Ale liny, z których zbudowany jest bambus, uciskały i powodowały, że osoba poszkodowana odczuwała każdy ruch. Taki transport trwał czasem nawet kilka godzin, np. kiedy trzeba było przetransportować kogoś z Halicza do Ustrzyk Górnych to trwało to nawet 8/5 godzin. Proszę więc sobie wyobrazić jak czuła się osoba poszkodowana i ci, którzy ją nieśli.
Obecnie wyposażenie ratowników górskich wygląda inaczej -  Obecnie używa się m.in. francuskich noszy, które służą do transportu w terenie zalesionym. Obecnie ratownicy posiadają też specjalistyczny sprzęt do przeprowadzania akcji z powietrza: jest to pętla osobowa i radiotelefon. Kiedy helikopter nie może wylądować ratownik zjeżdża i wyciąga osobę poszkodowaną”.





Powstaje nowa dyżurka GOPR-u w Welitnie

            Współczesna historia bieszczadzkiej Grupy GOPR to nie tylko nowy sprzęt, jaki mają do dyspozycji ratownicy górscy, ale też bezpieczniejsze szlaki turystyczne i nowe dyżurki. Jedna z nich powstanie w Wetlinie- malowniczej wiosce otoczonej pasmami górskimi Jawornika. Wniosek w tej sprawie został przedstawiony na sesji Rady Gminy Cisna we wrześniu tego roku.
            Na potrzeby nowej dyżurki gmina przekazała w darowiźnie nieruchomość na rzecz Bieszczadzkiej Grupy GOPR. Wniosek został rozpatrzony także przez Podkarpacki Urząd Wojewódzki. Jak wyjaśniła wójt gminy Cisna- Renata Szczepańska:
- Zderzają się sprzeczne ze sobą przepisy: ustawa o gospodarce nieruchomościami zabrania darowizn, a ustawa o bezpieczeństwie i ratownictwie, pozwala na ich przyjmowanie.
Akt notarialny zakłada, że w ciągu trzech lat w Wetlinie ma powstać nowa dyżurka- jeśli warunek ten nie zostanie spełniony działka "wróci" do gminy. 


Jak wygląda dzień pracy w dyżurce?

            Nowa dyżurka będzie dostępna dla ratowników GOPR, którzy stąd będą m.in. wyruszać na wyciąg, a na miejscu służyć pomocą turystom. Jak wyjaśnia jeden z lokalnych ratowników górskich:
- Obecnie turyści mogą korzystać jeszcze ze starej dyżurki, gdzie mogą np. przenocować. W Wetlinie powstaje już jednak nowa dyżurka.
            Dzień pracy ratownika górskiego Bieszczadzkiej Grupy GOPR zaczyna się wcześnie, a dyżur trwa całą dobę. Latem ratownicy jeżdżą na stacje ratownicze, sprawdzają warunki atmosferyczne, odbywają patrole, a swoje spostrzeżenia zapisują w księgach.
            Dyżurka na Połoninie Wetlińskiej działa od 1963 r. Jak wyjaśnia jeden z ratowników:
- Pełnimy dyżury, podczas których np. informujemy turystów o tym jaka jest temperatura w górach i czy można bezpiecznie udać się na szlak.
            Obecna dyżurka  Bieszczadzkiej Grupy GOPR znajduje się w Wetlinie, na terenie połoniny wetlińskiej. Jest to jedno z najczęściej odwiedzanych pasm górskich w Bieszczadach. Większa część masywu znajduje się na obszarze Bieszczadzkiego Parku Narodowego i jest pokryta typowymi, bieszczadzkimi połoninami. Tu znajduje się najwyżej położone bieszczadzkie schronisko.
            Schronisko i dyżurka GOPR na Połoninie Wetlińskiej to jedno z najciekawszych miejsc w Bieszczadach. Charakterystyczny budynek, ze spadzistym dachem i wykonany w części z kamieni,  pięknie prezentuje się zarówno zimą, jak i latem.

           
To nie są "kapuściane góry"!

            Bieszczady przez wielu nazywane są ironicznie "kapuścianymi górami". Ratownicy ostrzegają jednak przed tak błachym podejściem:
- Wielu turystów, kiedy widzi z dołu góry, a przede wszystkim zielone wzgórza myśli sobie, że nie ma w nich nic niebezpiecznego. To błąd!
            Dlatego ososby, które wybierają się w góry, mogą wcześniej skontaktować się z bazą ratowniczą i zapytać np. o warunki w górach. Jedno z takich miejsc to Centrum Informacji Turystycznej, które istnieje od trzech lat w Wetlinie i działa w sezonie letnim. Centrum posiada  własną pieczęć i prowadzi książki wyjść, które w przypadku sytuacji alarmowych, mogą być pomocne dla ratowników GOPR.


            Miejsca takie jak Wetlina, jak wyjaśniają ratownicy, dopiero zdobywają popularność. To wszystko dzięki atrakcyjniejszej bazie rozrywkowo-wypoczynkowej na terenie Ciśniańsko- Wetlińskiego Parku Krajobrazowego. Jest to atrakcją dla turystów, których coraz więcej decyduje się na przejście jedynym wysokogórskim szlakiem w Bieszczadach. I choć trzeba poświęcić na to prawie godzinę, a dochodząc do celu ma się wrażenie, że serce zaraz wyskoczy nam z piersi- warto. Widok z góry jest bezcenny!

A. Szeligowska
           


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Akceptuję regulamin zamieszczania opinii w serwisie i wyrażam zgodę na przetwarzanie przez Redakcję „GŁOS BIESZCZADZKI” moich danych osobowych dla celów związanych z zamieszczeniem mojej opinii w serwisie.
Redakcja „GŁOS BIESZCZADZKI”, informuje że zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy z dnia 29 sierpnia 1997r. o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, a ponadto Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych oraz ich poprawiania.