W temacie ostatnich tragicznych wydarzeń
w Sanoku, postanowiliśmy prosić o komentarz Dariusza Lorantego. Jest to nadkomisarz w stanie spoczynku. Pierwszy w
historii stołecznej policji koordynator negocjacji i dowódca zespołu
negocjatorów policyjnych. Współtwórca nowatorskiej koncepcji negocjacji
policyjnych, jako elementu taktyki zwalczania przestępstw z zakresu terroru
kryminalnego, wymuszeń rozbójniczych i uprowadzeń. Jest wykładowcą szkół
wyższych, m.in. kierownik autorskich Studiów Podyplomowych Negocjacji
Kryzysowych i Policyjnych w Wyższej Szkole Zarządzania Personelem w Warszawie.
Współautor m.in. "Słownika wiedzy o policji" pod redakcją prof. dra
hab. Konstantego Wojtaszczyka. Regularnie publikuje artykuły popularnonaukowe.
Obecnie felietonista w "Focusie Śledczym". Biegły sądowy (pierwszy w
polskim wymiarze sprawiedliwości) z zakresu negocjacji policyjnych i
kryzysowych i przestępczości z zakresu terroru kryminalnego, mediator ds.
karnych przy Sądzie Okręgowym dla m. Warszawy. W marcu ukaże się książka będąca
wywiadem- rzeką z D. Lorantym autorstwa Alka Majewskiego.
PULS BIESZCZADÓW - Czy
kiedykolwiek spotkał się Pan z taką sytuacją, jaka miała miejsce w Sanoku?
Dariusz Loranty- Myślę , że nikt nie miał dotychczas do
czynienia z taką sytuacją. W tym przypadku z kryminologicznego punktu widzenia,
mieliśmy do czynienia z samobójstwem rozszerzonym w którym sprawca najpierw
zabił dziewczynę, a potem sam popełnił samobójstwo. Jest to pierwszy, taki
przypadek w Polsce. Mamy bardzo mało, a w zasadzie prawie wcale nie mamy
informacji o tym co się tam rozegrało. Podawane informacje są często ze sobą
sprzeczne.
PULS BIESZCZADÓW- Jak
oceniłby Pan pracę policji w tej sprawie?
Dariusz Loranty- Pracę policji oceniam poprawnie. Policja
działa w określonych przepisach. Problem sprowadza się do tego, że nikt nie
ocenia pracy policji. Wszystko dzieje się w tych samych strukturach. Tutaj
musimy opierać się na relacjach medialnych i tym co nam policja przekaże. Taki
stan rzeczy obowiązuje od lat 40-stych ubiegłego wieku bez względu na to, kto
jest u władzy. Tymczasem każda instytucja -w tym policja- powinna podlegać
systemowi społecznej kontroli. Dlatego przy obecnym systemie barku prawidłowego
nadzoru nad policją ważna jest postawa lokalnych mediów i... niepokornych
obywateli. Często nazywanych „oszołomami” czy „krzykaczami” - to oni są sumieniem
społecznym i często jedyną instancją kontrolną.
To jest determinant wymuszający dostosowania instytucji do potrzeb.
PULS BIESZCZADÓW- Czy można
było zrobić więcej w sprawie chociażby próby ratowania dziewczyny? Przecież
trudno wierzyć w to, że ktoś chce umierać w wieku 17 lat?
Dariusz Loranty- Uważam, że w obecnie obowiązującym systemie
niewiele można było zrobić. Jestem od wielu lat krytykiem obecnego systemu
negocjacji, moim zdaniem należałoby
wprowadzić rozwiązania obowiązujące np. w Niemczech, gdzie negocjacje
wpisane są w system policji kryminalnej.
PULS BIESZCZADÓW- Czy
uważa Pan, że można było zburzyć relacje łączące tą parę?
Dariusz Loranty- Moim zdaniem od tego trzeba było zacząć, ale
prawdę mówiąc to możemy tylko dywagować jakie te relacje były. Bo tak naprawdę
nic o nich – poza informacjami medialnymi- nie wiemy. Nie wiemy też wiele o
relacjach rodzinnych zarówno sprawcy, jak i dziewczyny. Choć budzi duże
wątpliwości fakt, że 15-stolatka decyduje o swoim losie. Niestety postępujący
postęp niszczy relacje rodzinne i społeczne. Przyczynia się do przestępczości.
PULS BIESZCZADÓW- Mamy
policyjno-medialne informacje, że od godz. 7.00 rano mieszkanie było
obserwowane. Potem ok. godz. 12.00 padły pierwsze strzały, oddane w kierunku
policjantów. Czy nie uważa Pan, że negocjacje należało rozpocząć natychmiast,
zaraz po 12.00?
Dariusz Loranty- Ja nie wierzę , że tak było. Mam przeczucie, że
jeśli policjanci byli tam o 7.00 rano, to przyjechali w innej sprawie. Myślę,
że wywiadowcy lub inny wydział mógł prowadzić rutynowe czynności, np. dotyczące
poszukiwania jakiejś osoby na polecenie sądu lub prokuratury. Powtarzam, że nie
wiemy czy mówią nam prawdę. Jeśli zaś byli do tej sprawy to nie tak powinna
wyglądać ta akcja. Nie podjeżdża się pod blok tak, żeby osoba typowana widziała
wszystko. Przecież w takim niedużym mieście zainteresowany zna wywiadowców i
samochody przez nich używane. Na tym etapie też nie można było mówić , że na
100% mieli go wytypowanego do zabójstwa. Mogli nawet nie wiedzieć, że on tam
jest. Jeśli wiedzieli, że przebywa w tym mieszkaniu i mieli duże podejrzenie,
że to on dokonał zabójstwa w Międzybrodziu to mogli go zdjąć już w nocy. Bo tam
na pewno całą noc pracowali, żeby ustalić sprawcę lub sprawców. Takie
rozpoznanie jak w tym przypadku jest nieprofesjonalne bo robi się to zupełnie
inaczej. On od razu skojarzył, że przyszli po niego i zaczął strzelać bo był
naładowany emocjami. W takiej sytuacji praca negocjatora jest znacznie
utrudniona i może nie przynieść efektów.
PULS BIESZCZADÓW-
Poruszył Pan w tej rozmowie wiele ważnych kwestii dotyczących bezpieczeństwa
obywateli. Czy możemy liczyć na podtrzymanie kontaktu z Panem, w celu
ewentualnej kontynuacji tematu?
Dariusz Loranty- Z przyjemnością podzielę się swoim
doświadczeniem.
PULS
BIESZCZADÓW- Bardzo dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Krzysztof
Franczak
Wreszcie ktoś dotarł do fachowca, który przybliżył nam realia jakie panują w policji. Bo oficjalnie to operacja się udała ale pacjent zmarł;-)
OdpowiedzUsuń