Historia, jakich wiele w życiu. W
budynku należącym do Nadleśnictwa Lutowiska, zamieszkałym łącznie przez osiem
rodzin, ulatniał się w trakcie ogrzewania mieszkania dym. W związku z tym, że zbliżała
się zima, o tym problemie został powiadomiony właściciel budynku, Powiatowa
Straż Pożarna w Ustrzykach Dolnych oraz wiele innych instytucji. W wyniku
długotrwałych przetargów sprowadzono biegłego kominiarza. I sprawa byłaby załatwiona
bez zbędnego „dymu”, gdyby nie interweniujący nadgorliwiec.
NASZA SWOJSKA I POLSKA PARANOJA
Wezwany na
miejsce zdarzenia „fachowiec”, zwany kominiarzem, stwierdził, że przyczyną uszkodzenia
jest przedłużka komina w postaci rury metalowej oraz talerz satelitarny
zasłaniający wylot komina. Jednak będąc na dachu nie zauważył, o dziwo, ewidentnie
popękanych kominów oraz uszkodzonych wywietrzników.
Diagnoza
została zatem przez „fachowca” postawiona. Co robi właściciel? Zgodnie z
zaleceniem kominiarza wystosowuje pismo nakazujące demontaż rury i talerza, o
których była mowa. Dodatkowo nakazuje interweniującemu na własny koszt
sprowadzić kominiarza, by ten wydał OPINIĘ,zezwalającą na „puszczanie dymu
przez komin”.
Nadgorliwiec
nie na darmo zwany jest nadgorliwcem. Interweniujący wezwał więc Powiatową Straż
Pożarną. Ta z kolei w protokole pokontrolnym przesłała zalecenia i uwagi do
Powiatowego Nadzoru Budowlanego.Zarówno w protokole PSP, jak i PNB wskazano na
liczne nieprawidłowości, które należy usunąć do marca 2013.
Stwierdzono:
1. Pęknięcia
kominów w górnej części.
2. Uszkodzenie
kopuły wentylacyjnej.
3. Nieprawidłowe
umieszczenie drzwiczek kanału czyszczącego powyżej wlotu przewodu dymowego z
pieca.
Na czym
polega paradoks? Oddając do użytku ten lokal, właściciel powinien mieć zgodę
kominiarza, że budynek jest bezpieczny pod względem p.poż. A zatem kominiarz wcześniej
powinien potwierdzić pisemnie, że wszystko jest zgodne z przepisami. Do
ponownej ekspertyzy wzywa się tego samego kominiarza?? Po zaleceniach innych instytucji,
kwestionujących opinię kominiarza, ma on ponownie wystawić opinię w tej samej
sprawie, tego samego komina???
SPRAWA ZAŁATWIONA. JAK? PO POLSKU!
Nasz
nadgorliwiec, zamiast się cieszyć, że mu już nie kopci, zwrócił się ponownie z
pismem do Korporacji Kominiarzy Polskich, w którym zapytywał, jak ma się ta
OPINIA do Kodeksu Etyki Kominiarskiej?
Minęło trzy
miesiące. Wszyscy w środowisku kominiarskim nabrali dymu w usta. Kodeks Administracyjny,
nakazujący pytającemu odpowiedzieć w ciągu 14-stu dni roboczych, też w ich
mienianiu nie ma większego znaczenia.
Finał tej
historii jest taki, iż przed wyznaczonym terminem ponownej diagnozy usunięto
wszelkie usterki. Teoretycznie sprawa jest więc „załatwiona”. Pozostają jednak
pytania:
1. Co ma
zrobić przeciętny obywatel Kowalski, który nie jest nadgorliwcem?
2. Czy załatwienie „sprawy kominowej” musiało
trwać całe pięć miesięcy?
3. Czy w
wyniku tego nie wystąpiło zagrożenie życia i zdrowia użytkownika pieca oraz
przewodu kominowego??? Nie wiem, Pan Prokurator został powiadomiony droga
e-mailową w dniu 07.01.2013 roku. Widać sprawa nie należy do PILNYCH, i
odpowiedzi nadal nie ma.
4. Czy w
sytuacjach zagrożenia życia i zdrowia instytucje działają w ten sam sposób? Czy
działają dopiero wtedy, gdy dojdzie do tragedii? Może jak by ktoś zmarł z
zaczadzenia, reakcja byłaby inna. Wszyscy jak na razie żyją wiec… nie róbmy
dymu!!!
5.
Ostateczny termin, jaki ma właściciel budynku na papierkowe załatwienie tej
sprawy, upływa 30.04.2013, czyli na wiosnę!!! Wszystko jest gotowe, pozostaje
jedynie wystawienie opinii przez kominiarza.
Kto
odpowiada za taki bałagan??? Czy wobec takiego stanu wolno palić w piecu, czy
też nie? Jeżeli zdarzy się tragedia, to kogo będzie ścigał Pan Prokurator??? Najemcę,
który musi palić w piecu w okresie zimowym, bo są mrozy? Czy też… no właśnie
kogo???
Tak wygląda
powszechnie znany sposób instytucji, na nadgorliwców. Najczęściej jesteśmy to
my, dziennikarze. Czasem zdarzy się jakiś odważny społecznik zwany „głupcem” i
„szaleńcem”. Ta historia pokazuje marazm urzędniczy, spychologię, brak konkretnych
działań, mimo że upłynęło pięć miesięcy od chwili zgłoszenia awarii. Nie ulega wątpliwości, że problem tak prosty rozwiązałby
chłop sposobem chłopskim, szybko, sprawnie i bezproblemowo. Po co armia
urzędnicza, która komplikuje życie zamiast je upraszczać, a na dodatek wspólnie
jeszcze płacimy za takie „rządzenie”? Jest to sprawdzana przez lata metoda „na
przetrzymanie”, żeby nadgorliwiec ostatecznie się zmęczył, opuścił bezradnie
ręce i dał sobie spokój. Najważniejsze, że komin DMUCHA JAK DMUCHAŁ, a
kominiarzowi GUZIKÓW NA SZCZĘŚCIE NIE ZABRAKNIE.
Piela
Mirosław
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Akceptuję regulamin zamieszczania opinii w serwisie i wyrażam zgodę na przetwarzanie przez Redakcję „GŁOS BIESZCZADZKI” moich danych osobowych dla celów związanych z zamieszczeniem mojej opinii w serwisie.
Redakcja „GŁOS BIESZCZADZKI”, informuje że zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy z dnia 29 sierpnia 1997r. o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, a ponadto Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych oraz ich poprawiania.