czwartek, 31 stycznia 2013

FATUM OGNIA na HULSKIEM? Tajemnicze podpalenia



W ostatnich dniach, konkretnie w dzień Wigilii 2012 roku, spłonął dom Pana: Henry S. Lecz, nie o pożarze jednak chce pisać. W związku z pożarem sięgnąłem pamięcią wstecz, i zadałem pytanie co jest w Dolinie Hulskiego takiego, że przy dwóch nr. mieszkańcach dzieje się tyle groźnych zdarzeń.


„Fotosafarii”, „Wioska Naturalna” i Chata Bojkowska

W latach 90-tych część ziemi na Hulskiem wykupił pewien pisarz z Warszawy. Miał ambitne plany organizowania „fotosafarii” w Dolinie Hulskiego. Wybudował piękną ambonę myśliwską, która służyła jako świetne miejsce do robienia zdjęć zwierzynie i ptactwu, licznie wtedy występujących na tym skrawku Doliny Sanu. Plany zniweczyła jednak plaga kilku podpaleń ambon w okolicy. Spłonęła również ambona P.Henrego S.







W miedzy czasie, w okolicy Leśnictwa Hulskie spłonął ciągnik gąsienicowy, jednego z ZUL-owców. W latach 1999-2000, część ziemi od "warszawiaka" zakupiła Fundacja „Plemię Sanu” w osobie Pana Jerzego Fiodoruka. Wraz z Panem Henrym S. postanowili stworzyć Projekt „Wioski Naturalnej”. Wizja ta polegała na budowie niewielkich domków z gliny, słomy, kamienia i drewna. Być może konstrukcji jurt mongolskich lub wzorowanych na dawnych chatach Bojkowskich.

Marzenia marzeniami, problem tkwił jednak w tym, że Dolina Hulskie to w większości użytki ekologiczne. Wymyślono wiec Stowarzyszenie Społeczne Dzieciom Bieszczadzkiej Szkoły w Zatwarnicy, i rozpoczęto budowę Chaty Bojkowskiej.

Przy pomocy „wędrownych" cieśli zagranicznych, m. in. właśnie Pana Henry’ego zbudowano podwaliny pod obiekt kultury. Z założenia służył on lokalnej społeczności. Obecnie jest to natomiast hybryda różnych stylów, z plastikowymi oknami, szumnie nazwana Chatą Bojkowską.


Zniszczone Ścieżki Turystyczne i rezerwat Młynu w Hulskim

W ramach działalności Stowarzyszenia, w 2009 r. powstał Projekt Ścieżki Turystycznej, wzdłuż Sanu do ruin Młyna w Hulskiem. Zrodziły się pewne wątpliwości:
1. Została poprowadzona granica między rezerwatem Hulskie, a samym rezerwatem. Istnieje też teoria, że granicą buforową pomiędzy rezerwatem, a właścicielem prywatnym (szerokość buforu 1- m).
2. Złe oznakowanie powodowało, że w gorszych warunkach turyści zmuszeni byli przejść przez posesję prywatną do ruin cerkwi i cmentarza w Hulskiem. Był to burzliwy okres na forach turystycznych, gdzie opisywano złego gospodarza, biegającego za turystami. Faktem jest, że część odwiedzających nie chciała dobrowolnie opuścić posesji, pstrykając zdjęcia gospodarstwu i miotającemu się właścicielowi, mimo że sobie tego nie życzył.

W październiku 2010 zaatakowała zima, a śnieg spowodował duże straty w drzewostanach.
Drzewa miały wtedy jeszcze liście, wiatrołomy i śniegołomy. Nie oszczędziły również ścieżki turystycznej. Nieznany sprawca zniszczył wtedy tablice informacyjne i rezerwatowe.  
Pozostałe oznakowanie, zamalowano w dwa lata później. Do dziś rezerwat Młyn w Hulskiem jest zdewastowany. Pozostały powykręcane tablice informacyjne i resztki stojaków metalowych.


Pierwsza „zagadkowa” próba podpalenia

W okresie jesiennym 2012 r. została zgłoszona próba podpalenia, posiadłości Henry’ego S.
Nie znaleziono sprawcy.
Dużo pytań pozostaje bez odpowiedzi. Sięgając pamięcią wstecz na Hulskiem zawsze „coś się działo”. Jest to teren niezwykle atrakcyjny, przyrodniczo, krajobrazowo ale też idealny teren łowiecki. Ta dolina na przestrzeni wielu kilometrów kwadratowych, jest nie zamieszkała. Jest to ostoja, żubra, niedźwiedzia, wilka i jeleniowatych.

Czy budowla Pana Henry’ego była legalna? Na sesji rady gminy P. Henry, zwrócił się do Rady o zmianę formy prawnej ziemi na Hulskim. Interesujące jest również to, iż po pierwszej próbie podpalenia – jak informują media - obiekt został ubezpieczony na kwotę 100 000-120 000 zł.

 Prokuratura Leska, wszczęła postępowanie w tej sprawie.


Może tajemnica "Fatum" tkwi w sprzeczności, interesów osób tam zamieszkałych. Obrońców przyrody, leśników i myśliwych?
Na tle tych zdarzeń i braku konkretnych działań, ruiny cerkwiska w Hulskiem niszczeją.  Niedługo pozostanie z nich zarośnięta kupa kamieni. Szkoda, gdyż te pozostałości są nielicznymi dowodami na... tętniące tu kiedyś życie. Niewiele pozostało na tym terenie, zabytków po II wojnie światowej, akcji "Wisła".

Mirosław Piela

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Akceptuję regulamin zamieszczania opinii w serwisie i wyrażam zgodę na przetwarzanie przez Redakcję „GŁOS BIESZCZADZKI” moich danych osobowych dla celów związanych z zamieszczeniem mojej opinii w serwisie.
Redakcja „GŁOS BIESZCZADZKI”, informuje że zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy z dnia 29 sierpnia 1997r. o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, a ponadto Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych oraz ich poprawiania.