Daniel
Wojtas. Jego przygoda rozpoczęła się już w dzieciństwie, kiedy to wraz z ojcem
spędzał wakacje w Polańczyku na żaglach. „Ojciec wychowywał mnie w duchu
grzybiarza i wędkarza” – mówi. Nam opowiada dalszą część swojej historii życia,
której owocem jest właśnie Ośrodek Wypoczynkowy „Skalny” – Kraina Wilka. „Oferujemy
ludziom, to co nam samym się zawsze podobało” – twierdzi Daniel.
Już w szkole średniej „dorabiał
sobie” jako przewodnik górski z pełnymi uprawnieniami. Chciał zostać pilotem,
ale z uwagi na brak czasu wybrał studia ekonomiczne, które jak mówi, „przydają
się nie tylko w liczeniu, ale także w obserwowaniu ludzi”. Dzisiaj Daniel,
sukcesywnie realizuje swoje pasje i pomysły, które tworzą pełen wachlarz oferty
dla Ośrodka Wypoczynkowego „Skalny” i „Krainy Wilka”.
Puls
Bieszczadów: Skąd pomysł na praktykowanie turystyki aktywnej w Bieszczadach?
Szukając pomysłów, naturalnie
wyłoniła się turystyka aktywna. Zaczęliśmy po prostu robić to, co nam samym się
podobało. Oferujemy więc ludziom wyprawy samochodami terenowymi, pływanie na
jachtach, loty szybowcem, spływy kajakowe Sanem czy noce przetrwania. Takie
proste pomysły jak wycieczki rowerowe, po ciekawych miejscach również okazują
się być sukcesem. Ponieważ „diabeł tkwi w szczegółach”, a my o te szczegóły
staramy się dbać i ludziom się to podoba.
P.B.:
Czy jest to odpowiedni kierunek, jeżeli chodzi ofertę turystyki w Bieszczadach?
Oczywiście, że tak. My dzisiaj nie
mamy nic, a zarazem mamy wszystko. Są miasta z licznymi muzeami czy parkami
rozrywki, ale one nie mają tak pięknych widoków jakimi możemy się cieszyć
tutaj. Ludzie często mają do nas pretensje, że niszczymy krajobraz. Nie zdają
sobie natomiast sprawy, że stawiając brzydkie domy i obleśne domki jeszcze
bardziej go szpecą. Krajobraz jest przecież naszym wspólnym dobrem.
Przecież miasta takie jak Kraków czy
Gdańsk, dzisiaj są tak obłożone turystami tylko dlatego, że są odpowiednie
osoby które potrafią „ciągnąć za odpowiednie sznurki”. Przecież dzisiaj w
zasadzie do Polańczyka dostać się jest tak samo łatwo jak do Krakowa czy do
Gdańska. A my w Bieszczadach mamy dobrą ofertę, teraz trzeba tylko dopiąć pewne
drobne rzeczy, tak żeby złapać odpowiedniego klienta.
P.B.:
Jakiego rodzaju klienta jest Pan w stanie u siebie zatrzymać?
Mamy pomysł w zasadzie na każdy segment
turystyki, dlatego jesteśmy w stanie obsłużyć każdego klienta. Gościli u nas
Irakijczycy, byli też klienci Autosanu Sanockiego czy nawet AGORY. Mamy też
bardzo szeroką ofertę dla dzieci i młodzieży.
Robimy letnie obozy przygody, dla
klientów indywidualnych robimy wycieczki wozami czy spływy Sanem, jak już
wspominałem. Organizujemy również jednodniowe wycieczki do Lwowa, na Węgry.
Będziemy organizować wraz z fundacją GROM wakacje ze strzelaniem, dla tych
którzy chcieliby uzyskać pozwolenie na broń.
Są takie siedmiodniowe pobyty z kursem strzeleckim. Przy takich
imprezach staramy się, aby byli sami zawodowcy. Jak robimy techniki linowe to
robi to albo grupa GOPR albo ludzie GROM-u. Jak robimy noc przetrwania to nie
wysyłamy harcerzy, ale przyjeżdżają osoby po misjach ze specjalistycznym
sprzętem.
Tworzy to odpowiednią atmosferę, a
to przecież ludzie ją tworzą. Także dzieciaki są mile widziane. Dzisiaj każdy
rodzic, który ma dzieciaka w wieku dorastającym chce go na taką przygodę
wysłać. My podchodzimy ambitnie do swoje pracy i cieszymy się, że też po części
możemy tych młodych ludzi wychowywać.
Organizujemy też bardzo fajne
imprezy autorskie, pod nazwą „Tropem Żubra”. Zabieramy turystów z herbatą i na
przykład podchodzimy w okolicach Nowosiółek, albo w kierunku Woli Michowej. Tam
są duże grupy żubrów, możemy więc tych ludzi naprowadzić na żywe grupy żubrów i
pozwolić fotografować do woli.
W tym roku jadąc kuligiem,
wjechaliśmy końmi w stado żubrów. Także to są te klimaty. Takie historie możliwe
są tylko w Bieszczadach.
P.B.:
Mamy wrażenie, że to wszystko co dzieje się w Pana życiu to chwytanie dnia i
każdej okazji do spełniania swoich celów.
Albo coś zrobić albo się za to nie
łapać. To oczywiście kosztuje wiele pracy. Nie jest to tylko zabawa, to wszystko
trzeba było wypracować.
P.B.:
Jak społecznie odbierane są Pana pomysły w związku z chociażby turystyką
motorową?
Czasami mam wrażanie, że my tutaj w
tych Bieszczadach, płyniemy pod prąd. Zakładają na nas zasieki. Wbijają nam
druty dwunastki w ślady tras, którymi się poruszamy. Niedługo może zaczną
rozciągać druty kolczaste. To jest czasami aż przykre. My robimy dobrą minę od
złej gry i liczymy na to, że Ci ludzie kiedyś będą świadomi.
To nie ma sensu, nie udawajmy że
turystyki motorowej nie ma. W Nowej Zelandii na przykład są pięknie oznakowane
trasy, miejsca na ogniska. Jeżeli to wszystko odbywa się w odpowiedni i cywilizowany sposób, to nie ma w tym nic
złego.
My posługujemy się GPS-ami i jeździmy
po publicznych drogach, ponieważ każdy ma prawo z nich korzystać. Poruszamy się
więc jedynie tam gdzie można. Moi klienci i turyści to nie są osoby, które
przyjechały pojeździć sobie autami terenowymi. Oni mają nimi dojechać do
kolejnego punktu, gdzie zaczyna się dalsza część scenariusza. To jest produkt
turystyczny i ja życzę tego każdemu. Chętnie
podzielę się pomysłem jak zarabiać pieniądze i sprowadzić tutaj turystów.
P.B.:
Czy są jeszcze jakieś niezrealizowane pomysły turystyczne, czekające ten
obiekt?
W tym roku utworzyliśmy restaurację
Skalną, myślę że naprawdę można u nas dobrze zjeść. Ponadto chcemy stworzyć pub
z kręgielnią. Mamy już ponad 400 m. powierzchni, tory dla kręgli też są
zrobione. Chcemy żeby była mała dyskoteka i parkiet w parze z odpowiednim
klimatem. Marzy mi się, aby na otwarciu zagrał „DŻEM”.
To jest chyba kierunek rozwoju
jeżeli chodzi o ośrodek „Skalny”. Mamy Spa, będzie też basen, łaźnie i sauny.
Myślę, że w przyszłym roku się z tym uporamy.
Zrobimy jeszcze ścianę wspinaczkową,
tyrolki i chcemy też zrobić basen
letniskowy.
To jest chyba pomysł na Polańczyk.
Tak żeby ludzie się tutaj dobrze czuli. Mogli dobrze zjeść, pójść na kręgle czy
saunę.
Małgorzata Mołczan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Akceptuję regulamin zamieszczania opinii w serwisie i wyrażam zgodę na przetwarzanie przez Redakcję „GŁOS BIESZCZADZKI” moich danych osobowych dla celów związanych z zamieszczeniem mojej opinii w serwisie.
Redakcja „GŁOS BIESZCZADZKI”, informuje że zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy z dnia 29 sierpnia 1997r. o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, a ponadto Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych oraz ich poprawiania.